Spis treści
Zazwyczaj trafiam na jakieś ciekawe książki, seriale czy filmy i dzielę się swoją opinią o nich, opisuję swoje odczucia na ich temat itp. Niestety między tymi fajnymi pozycjami trafiają się też te słabe. W ostatnim czasie było ich całkiem sporo i tym sposobem zasłużyły sobie na cały wpis. Znajdziecie w nim seriale i książki, które okazały się dla mnie największymi rozczarowaniami.
„Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” Jessica Knoll
W moim czytaniu i słuchaniu audiobooków mam zawsze takie okresy, gdzie mam chęć i sięgam ciągle po jeden gatunek. Tym sposobem przez jeden miesiąc kręcę się cały czas w świecie kryminałów, kolejny miesiąc to wyłącznie fantastyka, a jeszcze inny to rozwój osobisty, powieści obyczajowe…itd. Ostatnio trafiłam w wersji audio na dobrze zapowiadający się i tak samo dobrze oceniany kryminał/thriller „Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” autorstwa J.Knoll. Książka okazała się dla mnie ogromnym rozczarowaniem i stwierdzę nawet, że obok kryminału czy thrilleru to ona nawet nie stała.
„Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” to historia niesamowicie dziwnej i specyficznej dziennikarki Ani FaNelli będącej w według mnie skomplikowanej relacji narzeczeńskiej. Cały czas mamy przebitki historii z przeszłości, która chyba miała tłumaczyć to, jaka bohaterka jest w dorosłym życiu. Według mnie nie ma większego związku i jest to historia o ciężkim czasie szkolnym, dramatach nastolatków, o jakich co raz częściej słyszymy w mediach. Nie mówię, że ta książka jest zła, bo nie jest i ma dobry przekaz, ale nieodnoszący się do gatunku literatury, do jakiego została przypisana.
Na podstawie książki „Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” J.Knoll powstał nawet film, o czym dowiedziałam się przygotowując ten wpis. Nie jestem jednak chętna żeby go obejrzeć.
„Sny Morfeusza” K.N. Haner
Tak jak od czasu do czasu robię sobie z moją koleżanką wieczorny seans najnowszych filmów romantycznych tak też czasem zdarza mi się sięgnąć po coś w tej stylistyce w formie książkowej. Zwykle wybieram coś lekkiego i przyjemnego, ale bywa i tak, że mam dość tych przewidywalnych, słodko – naiwnych lub poruszających historii i wybieram książki, gdzie poza zbyt dosadnymi opisami kooperacji damsko – męskich są takie bardziej dramatyczne i porywające wątki.
Dokładnie na taki przebieg historii liczyłam w przypadku książki „Sny Morfeusza” K.N. Haner. Niestety okazała się ona rozczarowaniem ze względu na niesamowicie irytującą główną bohaterkę – Cassandrę Givens, która jest raczej typem roztrzepanej, niedojrzałej dziewczynki myślącej o sobie, jako o poważnej i rozsądnej. Jest tam tyle sprzeczności i jej zachowania są tak bezsensowne, w stylu jak to mówią: „na złość mamie odmrożę sobie uszy”, że ciężko jest iść dalej przez tą historię. „Sny Morfeusza” K.N. Haner to ogólnie pokręcona historia trochę jakby zmiksowane „365 dni” i „50 twarzy Greya”.
Największe rozczarowania ostatnich miesięcy - „Citadel”
Pierwszym serialowym rozczarowaniem w ostatnim czasie, było „Citadel”. Ta produkcja o wielomilionowym budżecie była zapowiadana jako hit. Według mnie nim nie jest i nie spełniła moich oczekiwań tak bardzo, że aż doczekała się osobnego wpisu: „Citadel”, czyli drugi najdroższy serial świata – moja ocena.
„The Power”
„The Power” to miał być serial, który odmieni poglądy, pokaże coś innego niż silnego, męskiego superbohatera, których mamy oczywiście całą zgraję, który ratuje świat. Serial „The Power” to miało być coś świeżego, innego, złamanie dotychczasowego schematu. Miało to słowo klucz. Z trudem udało mi się przebrnąć przez 3 odcinki, co było nie lada wyczynem. Supermoc, która budzi się w nastolatkach, młodych kobietach, symbol władzy, zmiany w świecie i…dziwne sceny, irytujące postaci, bezsensowna akcja, słabo rozegrana fabuła. Ta historia i ogólnie serial „The Power” miał potencjał i nieoklepany motyw, ale finalnie coś tam nie zagrało i ciężko się go ogląda.
Największe rozczarowania ostatnich miesięcy - „Preacher”
Zachęcona bardzo dobrymi opiniami zaczęłam oglądać serial „Preacher”. Finalnie zakończyło się na wymęczeniu 8 odcinków. Przy każdym kolejnym liczyłam, że wydarzy się coś, co mnie porwie, co sprawi, że serial okaże się faktycznie wciągający i tak dobry jak to opisują. Nie zadziało się nic. Co prawda postaci są dość interesujące i sam zamysł również, ale brakło polotu.
Mamy księdza na amerykańskim pustkowiu, wampira, kobietę zabójcę, przybyszów z innego wymiaru, tajemniczą moc zstępującą na kapłanów. Można pomyśleć, że będzie się działo, są świetne podstawy do zbudowania serialu. Okazuje się jednak, że „Preacher” to nuda, męczące dialogi, dziwne sytuacje, żenujące sceny, akcja praktycznie stoi w miejscu.
Miał być niedostępny, fajny i wyluzowany główny bohater ksiądz, który się stacza pijąc i nie przykładając się do swojej pracy, a wyszedł dziwny koleś z problemami. Miał być zabawny wampir i 2 dziwacznych i śmiesznych obcych, a wyszły męczące widza postaci. Po 8 odcinkach wciąż nie wiadomo, o co chodzi, czy coś sensownego się jeszcze wydarzy, czy akcja, choć trochę się rozwinie czy też dalej będzie wiało nudą. Gorąco nie polecam.
Napiszcie w komentarzu czy znacie te tytuły (: