Ponad 13 lat temu zachwyciłam się nie tyle samą historią i fabułą „Avatara”, ale światem w nim przedstawionym. Niemałą rolę odegrała w tym nowoczesna technologia zastosowana podczas kręcenia filmu i kreacja rajskiego, dziewiczego świata, dzikiej i nieodkrytej natury planety Pandora. Byłam podekscytowana informacją, że powstanie kolejna część „Avatara”. Długo przyszło nam jednak na nią czekać i nie ukrywam, ze wielokrotnie wątpiłam, że ujrzy ona światło dzienne. Co więcej, miałam obiekcje czy po tylu latach i wielu zmianach, jakie nastąpiły w świecie technologii od czasu powstania pierwszej części, coś jest w stanie mnie znów tak bardzo poruszyć i zachwycić nawet przy projekcji na dużym ekranie. Po obejrzeniu „Avatar: Istota wody” mogę już w pełni się w tym temacie wypowiedzieć. Czy warto więc iść do kina na drugą część „Avatara”? Odpowiem Wam na to pytanie we wpisie – bez obaw nie będzie tu większych spoilerów.
„Avatar: Istota wody” – czy trzeba znać pierwszą część
Jeśli nie bardzo kojarzycie pierwszą część „Avatara” (po tylu latach nikogo to nie dziwi), a chcielibyście wybrać się na film „Avatar – Istota wody” to mogę powiedzieć, że nie będzie to stanowić żadnego problemu, jeśli pamiętamy choćby zarys fabuły. W drugiej części mamy kilka nawiązań do przeszłości, które łatwo poukładać w głowie w logiczną całość na podstawie toczącej się akcji. Nie zmieniają się głowni bohaterowie, choć trochę ich przybywa, bo akcja w nowym filmie rozgrywa się ponad dziesięć lat po wydarzeniach z pierwszej części.
„Avatar: Istota wody” – czy warto iść do kina
Tak jak w pierwszej części głównym wątkiem „Avatar: Istota wody” jest w zasadzie walka o przejęcie planety Pandora przez ludzi. Na szczęście produkcja nie opiera się głównie na tym temacie. Sporo z tych 190 minut filmu poświęcone jest relacjom międzyludzkim, budowaniu zaufania i więzi, również tych między różnymi gatunkami (inne plemiona, ludzie, zwierzęta, Avatary) i przekazywaniu wagi wartości rodziny. Bardzo przyjemnie się to ogląda, choć momentami może to przypominać odrobinę jeden z filmów dokumentalnych z National Geographic, albo serial rodzinny o nastolatkach.
„Avatar: Istota wody” – czy warto iść do kina na 2D
Przejdźmy do najważniejszego powodu, dlaczego w ogóle rozważamy obejrzenie „Avatar: Istota wody” i to w kinie. W filmie pokazano przepiękny świat, pełen magii, niezwykłych roślin i zwierząt, cudownych krajobrazów jak lewitujące góry, dżungle pełną kolorów i dźwięków. Jednak to temat przewodni wywiera największe wrażenie, czyli genialnie ukazany świat pod taflą wody. Wszelakie ryby, błękitna toń czy roślinność zabiera widza na zaskakujące podwodne safari. Przyznaję Oscara za wykonanie techniczne (większość scen faktycznie była kręcona pod wodą – koniecznie zobaczcie zdjęcia z planu), uwzględnienie wielu czynników tego specyficznego otoczenia, oddanie realiów i piękna podwodnego świata i przede wszystkim za kreatywność i pomysł. Przykładem może być to jak zachwyca sama wizualizacja wioski wodnego plemienia. Jeśli padłoby pytanie czy warto obejrzeć „Avatar: Istota wody” nawet w 2D to moja odpowiedź wciąż brzmiałaby: OCZYWIŚCIE, ŻE TAK.
„Avatar: Istota wody” – czy warto iść do kina na 2D
W filmie „Avatar: Istota wody” podoba mi się również to, że w taki bardzo płynny sposób przechodzimy od tematu zachwytu naturą do tego jak bardzo człowiek robi jej krzywdę. Najpierw pochłania nas świat na Pandorze żeby chwilę później pokazać jak człowiek chcąc ratować się z jednej wyniszczonej przez swoją działalność planety ucieka na drugą, na której zaczyna swoją egzystencję od zniszczenia. Obraz pięknej dżungli i wielki pożar wywołany lądowaniem statków kosmicznych, mega inteligentne zwierzęta na wolności i zabijanie ich tylko po odrobinę drogocennego płynu. Już nie wspomnę, że te wszystkie mechanizmy i urządzenia, które się tam rozwalają zaśmiecają naszą wizualizację cudownej planety. Na przejaskrawionym obrazie idealnego świata bardzo mocno widoczne jest niszczycielskie działanie człowieka, które przecież mamy w realnym świecie, ale w skali dnia codziennego jakoś nam ono umyka. Tutaj duży plus dla produkcji za przekaz podprogowy.
„Avatar: Istota wody” – Awatary, jako piękne, ludzkie stworzenia
Pamiętam, że w pierwszej odsłonie filmu zachwycałam się samym wyglądem Avatarów. W tym temacie nic się nie zmieniło. Wciąż mają one bardzo wiele z ludzi, ale mają w sobie to coś, co sprawia, że jednak są niezwykłe. Postaci są praktycznie nagie, ale w ogóle to nie razi i nie oburza, mają piękne, ogromne oczy, niesamowite, świecące punkty na skórze, które tworzą magię tych postaci i oczywiście niebieska skóra i o wiele większe niż ludzkie, idealnie wyrzeźbione sylwetki oraz ogony. Te postaci są bardzo realistyczne w swoich ruchach. Jest to zdecydowanie zasługa zastosowanej technologii, gdzie faktycznie na żywych, odgrywających sceny ludzi została narzucona siatka z wizualizacją. Dzięki temu nie mamy odczucia, że oglądamy bajkę czy kreskówkę stworzoną wyłącznie komputerowo, ale ma się wrażenie jakby te postaci faktycznie żyły, były prawdziwe. Bardzo przedziwne, a zarazem fajne odczucie.
„Avatar: Istota wody” – muzyczne nawiązanie do przeszłości
Zarówno w serialach jak i w filmach zwracam szczególną uwagę na dźwięki i tło muzyczne, bo to one potrafią dopełnić scen i zrobić cały klimat. W „Avatar: Istota wody” poza dźwiękami dżungli wychwyciłam tylko jeden fajny pod kątem muzycznym temat. Był to wątek przewodni, który zastosowano również w pierwszej części filmu i który znów przeplata się w wybranych scenach w „Avatar: Istota wody”. Nie sposób tego nie wyłapać, więc pewnie większość widzów zwróci na to uwagę.
„Avatar: Istota wody” – co tak naprawdę nas zachwyca w filmie
Patrząc obiektywnie na film „Avatar: Istota wody” muszę powiedzieć, że nie zachwyca on fabułą, która nie zaskakuje ani zwrotami akcji, ani ogólnie wątkami i wszystko jest aż nazbyt przewidywalne – mam poczucie lekkiej kalki względem pierwszej części. Mimo to film wciąga i ogląda się go z przyjemnością (poza wątkami walki) przez wzgląd na widowiskowość scen i kreację przestrzeni, w której poruszają się bohaterowie. Z informacji, jakie krążą po sieci wiadomo, że w planie są jeszcze 3 części „Avatara”. Nie mam pewności czy jest to dobry pomysł i czy nie będziemy mieć przesytu tego formatu. Za pierwszym i drugim razem zachwycił, jako coś nowego, twórczego i niecodziennego, ale wszystko może stracić swój urok, kiedy mamy tego zbyt wiele.